Fakty w telegraficznym skrócie
Miejsce urodzenia: Szczecin, Polska
Najważniejsze książki:
Trylogia:
- „Kroniki Saltamontes – Ucieczka z mroku”,
- „Kroniki Saltamontes – Tajemnicze bractwo”,
- „Kroniki Saltamontes – Nowe życie”
Inne książki:
- „Mamoon”,
- „Wittie Ditties”,
- „Vanessa i eliksir życia”.
Biografia
Jedną z najbardziej fascynujących chwil mojego dzieciństwa było odkrycie, że moi dziadkowie (i babcie) pochodzili z czterech różnych państw. Urodziłam się w Szczecinie, w Polsce, ale duszę mam europejską. Czuję się obywatelką świata, planety Ziemi oraz tak samo traktuję innych ludzi. Moje nazwisko „Marin” pochodzi z Rumunii, gdzie kilkanaście wieków temu znajdowała się pilnie strzeżona granica Cesarstwa Rzymskiego – Dacja. Stąd właśnie tam można znaleźć wiele wpływów rzymskich, a język rumuński należy do języków romańskich, tak jak język włoski, francuski, portugalski i hiszpański. Przodkowie mieli zapewne jakiś cel w przekazaniu mi wraz z nazwiskiem (i genami) umiłowania do północnych Włoch, Lazurowego Wybrzeża, portugalskich miasteczek i Hiszpanii. Oddaję im hołd przywołując często w moich książkach atmosferę tych miejsc.
Pisać pragnęłam zawsze, ale zanim zaczęłam swoją pierwszą powieść musiało upłynąć nieco czasu. W tak zwanej młodości (bo mimo upływu lat, w duszy czuję się wciąż młoda) nie bałam się intensywnej pracy (to nie zmieniło się do dziś). Czułam, że otwierając się na świat i ludzi zdobędę wiedzę, której nie znajdę w zamkniętych uniwersyteckich murach (to nie przeszkadzało mi jednocześnie ukończyć pedagogiczne studia oraz Zarządzanie Biznesem, ale moje ambicje nigdy nie ograniczały się jedynie do zdobycia dyplomów). Pracowałam w przedszkolu i szkole jako nauczycielka, w teatrze jako modelka i hostessa, brałam udział w fotograficznych sesjach mody, zarządzałam studiem urody i dorabiałam jako wizażystka. Wtedy, jeśli tego wymagałaby sytuacja gotowa byłam sprzedawać kwiaty na ulicy, zbierać winogrona lub rozdawać jedzenie bezdomnym – według mnie każda uczciwa praca niezależnie na jakim stanowisku, ma wartość, nawet jeśli nie dla całego świata, to dla rozwoju osobowości. Zawsze byłam gotowa na zmiany. W tamtych, dawnych czasach, wiele zajęć sprawiało mi radość oraz mogłam czuć się niezależna. Przede wszystkim jednak miałam wrażenie, że moje życie nie stoi w miejscu, a tętni, i nawet jeśli przez jakiś czas robiłam coś, co nie było moim życiowym celem, były to drzwi do poznania kolejnych ludzi, zdobycia kolejnych doświadczeń, otworzenia się na nowe emocje i uczucia. Jedno wynikało z drugiego.
Miałam też pasję z którą nie rozstaję się do dziś – jazdę na motocyklu. Zwiedziłam dzięki temu wiele miejsc w Europie i na świecie oraz startowałam cztery sezony (1994-1998) w Motocyklowych Mistrzostwach Polski. Ależ mnie to nauczyło dyscypliny, panowania nad emocjami i radzenia sobie ze stresem!
Przez wiele lat z powodzeniem pracowałam jako dziennikarka prasowa. Gdy na świecie pojawiły się moje dzieci poczułam jednak, że częste służbowe wyjazdy, mimo, że fascynujące, łamią mi serce. Ta sytuacja, a może po prostu nieumiejętność pozostawienia dzieci, nawet na krótko, spowodowały, że zrezygnowałam z dziennikarstwa i zdecydowałam się na pisanie książek. Dzięki tej decyzji mogłam więcej czasu spędzać z rodziną jednocześnie realizując swoje największe skryte marzenie. Efektem stała się bestsellerowa, tysiąc dwieście stronicowa trylogia pt. „Kroniki Saltamontes”, która dziś czytana jest przez wielbicieli książek przygodowych. Większość miejsc opisanych w trylogii zwiedziłam osobiście, a świat, który stworzyłam jest wynikiem wielu rozmów z moim synem oraz…samą sobą. Napisałam powieści, które ja, wiele lat temu, jako nastolatka, chciałabym przeczytać. Nie tylko po to, aby przeżyć przygody, ale aby spotkać w książce ludzi, którzy marzą, planują, wybaczają, kochają, a jeśli się potykają, to się podnoszą. Ludzi, którzy się rozwijają niezależnie od wieku. Ludzi, którzy wyciągają dłoń do innych nie skupiając się na poglądach, wyznawanej religii, czy kolorze skóry. Ludzi, którymi dobrze jest się otaczać.